piątek, 7 stycznia 2011

Wypadek przy zabawie z kuzynem

Ja i mój kuzyn Jacek mieliśmy po 3 latka, gdy w mieszkaniu babci razem się bawiliśmy.
Babci w tym czasie robiła pranie, dokładnie gotowała pościel.
Gorące pranie wylała do wanny w łazience. Gdy wyszła do kuchni z łazienki rozległ się okropny wrzask.
To krzyczałem ja, ponieważ gdy weszliśmy z kuzynem do łazienki i podszedłem do wanny kuzyn mnie pchnął, a ja wpadłem w to gorące pranie brzuchem.
Natychmiast zbiegli się wszyscy, odrazu mnie wyjęto lecz oparzenia były już tak duże, że zdjęto koszulkę razem ze skórą.
Całe szczęście, ze jakimś cudem nie poparzyłem ani rąk, ani twarzy tylko sam brzuch.
Wezwano pogotowie i przewieziono mnie do szpitala. 
Tam opatrzono mi ranę i założono opatrunek
Rodzice nie chcieli mnie zostawić w szpitalu - nadal pamiętali ten nieszczęśliwy wypadek z głową - zabrali mnie do domu na własne żądanie. 
Kazano nam stawiać się każdego dnia na zmianę opatrunków.
Gdy przyjechałem następnego dnia z mamą i pielęgniarka zerwała stary, zaschnięty opatrunek, sprawiając mi tym ból i ponownie otwierając ranę.
Mama postanowiła, sama się wszystkim zając i już więcej mnie tam nie zawiozła. W domu zdjęła opatrunki aby rana mogla się wysuszyć i oddychać.
Powycinała otwory w koszulkach, aby mnie nie urażały i nie kleiły się do rany.
Systematycznie smarowała mnie maściami i spryskiwała specjalną pianką, która przyspieszała gojenie.
W ten sposób dzięki starannej opiece mojej mamy po oparzeniu nie został nawet najmniejszy ślad.
Kto wie jak by to wyglądało gdy bym nadal jeździł na opatrunki do szpitala.
Jak wielka blizna mogłaby mi zostać.
Na szczęście mimo hemofilii nic poważnego się nie działo.
W wieku 5 lat ponownie się poparzyłem. Tym razem siedząc ojcu na kolanach wylałem na siebie gorącą kawę.
Poparzyłem sobie przedramię i częściowo udo wraz z kolanem.
I tym razem mama tak samo wyleczyła mnie, że nie pozostał żaden ślad.
Jestem jej bardzo za to wdzięczny i za wszystko co dla mnie zrobiła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz